Autorstwa semper, wygrzebała nasza archiwistka Morti
Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na kupno czegoś, co nie jest niezbędne do życia. Właśnie ostatnio na koncie nazbierało sie parę stówek, więc pobuszowałam w sieci i skusiłam się na: kosmetyki pielęgnujące twarz, jakieś wyjściowe desusy i perfumy z feromonami. Szczególnie tych ostatnich byłam ciekawa - JAK i w ogóle CZY działają. Popsikałam się nimi zaraz po odebraniu przesyłki, zapach ładny, ale to chyba raczej wyjściowe desusy wieczorem uwiodły mego męża (bo kurier je dostarczył pół godziny po odebraniu perfum). Następnego dnia pojechałam kontrolnie na działkę, bo zima tego roku w Szczecinie dziwna, ciągle ciepło, ale za to mokro, roślin nie trzeba okrywać, ale domek wietrzyć wskazane. Popsikałam się nowymi perfumami. Wysiadłam z autobusu i maszeruję w stronę mojej działki, po 5 minutach dołączył do mnie ON. Sierść skołtuniona, bok wytarty i jakiś poharatany, kły żółtawe. Dzik. Chrumkał i cmokał, normalnie obstawa. Położył się przed bramką ogródka, zaczekał, aż skończę prace gospodarcze i odprowadził prawie na przystanek. Ze strachu szłam naprawdę szybko, w głowie kołatało: te kły, te kły, jak przy kostce w nogę wbije, to na gardle skończy... Ale nic złego się nie stało. Za 3 dni znowu pojechałam na działkę i dzik kolejny raz pojawił się znikąd, zmaterializował się po prostu z mgły. Popsikana byłam, bo mężowi zapach feromonów przypadł do gustu i codziennie używałam. I znów dzik zaprowadził, odprowadził.I nie zaczepiał, kultura. W weekend razem z mężem pojechaliśmy na działkę, bo wspomniałam o dziku i małżonek chciał to zobaczyć. Nie popsikałam się, dzika nie było, mąż się uśmiał. Ale ja perfumy miałam ze sobą i psiknęłam po drodze. Dzik wylazł z jakichś berberysów i chrumkając dźgał męża ryjem po piętach. No i tak zadziałały u mnie słynne perfumy LOVE&DESIRE:)
Offline
Jakby to okreslic....jedyne slowo jakie mi przychodzi do glowy to DZIKO
Offline
http://piekielni.pl/64888#comments
wishnight (PW) ·
11 lutego 2015 , 14:34 | było | Do ulubionych
Historia o mojej babci.
2lata temu moja babcia wracajac z kosciola znalazla portfel na chodniku. Niedaleko byl komisariat polocji, wiec udala sie tam w celu oddania znaleziska. Policjanci spisali wniosek,raport czy jak sie to mowi. Babcia nawet nie otwierala portfela. Ma na to swiadkow (dziadka I sasiadke z mezem). Na komisariacie Panowie policjanci otworzyli portwel I znalezli dowod osobisty I prawo jazdy osoby, ktora portfel zgubila. Policja w celu oddania znaleziska udala sie z babcia do domu owego Kowalskiego. Kowalski znany byl w okolicy poniewaz posiadal wiele hektarow ziemi, na ktorej uprawial choinki. Byl to mezczyzna "dziany". Kiedy policjanci zajechali, otworzyla im zona Kowalskiego. Maz jest w biurze. zaraz go zawolam - dodala. Kiedy policjanci oddali mu portfel I poprosili o sprawdzenie stanu (czy wszystko w nim jest) on odpowiedzial, ze brakuje mu przeszlo 500 zl ktore pobral z konta zanim pojechal do kosciola. Szoook. Wszystkie oczy skierowane zostaly na babcie.Ta z przerazeniem w oczach powiedziala, ze oddala portfel w stanie,w jakim go znalazla. Niestety, Kowalski nie odpuscil. Oskarzyl babcie o kradziez. Babuszka moja pare dni pozniej dostala wezwanie na policje. Potem wezwanie do sadu. I wiecie co ?? ten Kowalski nadal twierdzi, ze to babcia ukradla mu pieniadze! Nie obchodza go zeznania swiadkow. Ciaga moja babcie od ponad 1.5 roku po sadach. A sad nie wydaje jeszcze zadnego oswiadczenia. Babcia podupadla na zdrowiu. Pisze te historie, poniewaz babcia tydzien temu znalazla sie w szpitalu. Zawal! Przyczyna ? Kolejne wezwanie do sadu I nakaz zaplaty Panu Kowalkiemu 500 zl + koszty sadowe! Powiedzcie mi... Prawa osoba o nienagannym sercu, uczciwa I dobra, ktora chciala dobrze... Za co ona zostala pokarana!? Teraz kobiecina walczy o zycie, a ten gnoj pastwi sie nad nia. Ona ma dowody - swiadkow. alenikt tego nie traktuje powaznie. Nie wiemy juz gdzie sie odwolywac! I czego sie chwytac. Teraz najwazniejsza jest babcia ale gdzie tu sprawiedliwosc, no gdzie?!!
Znowu ktoś na siłę tworzy historię o piekielnej policji i sądzie a nie ma zielonego pojęcia o prawie
Offline
http://piekielni.pl/65058#comment_754912
Against (PW) ·
22 lutego 2015 , 14:46 | było | Do ulubionych
Dziś o tym, że cwaniactwo nie popłaca. Opowieść od ojca, lekarza, który ma wśród ratowników wielu znajomych.
Karetki transportowe używane są nie tylko do przewozu pacjentów między szpitalami, ale czasem również do odwożenia ich do domów. Pewien Pan Cwaniak [PC], starszy człowiek, postanowił zaoszczędzić trochę grosza i tak długo prosił ratowników [R], aż ci zgodzili się go podwieść. Podał adres - ulica Piekielna 666 - zapomniał dodać jednak, w którym mieście. [R] znali taką ulicę jedynie w mieście oddalonym o ok. 20 kilometrów, więc tam pojechali.
Po dojechaniu na miejsce [PC] dostał obudzony. Nie podreptał jednak grzecznie do domu, a zrobił wielkie oczy i zaczął się wydzierać. Że nie mają pojęcia o świecie, są idiotami i ignorantami, kto pozwolił im pracować i jeszcze parę innych epitetów, już znacznie mniej przyjemnych. Chłopaki popatrzyli na siebie zdziwieni, przecież dojechali pod dobry adres, jak im się wydawało.
No właśnie, wydawało. Okazało się, że parę miesięcy wcześniej w tym samym mieście gdzie leży szpital wybudowano na przedmieściach nowe osiedle, na którym powstała ulica... Piekielna. Zaś w tej mieścinie gdzie się w tamtym momencie znajdowali leżała blisko centrum.
Epilog: [R] stwierdzili, że tak to się bawić nie będą, zwłaszcza, że zostali okrzyczani. Dostawili delikwenta na miejscu i odjechali.
Offline
Pupilek Lucyfera
Malinowa powróciła:
http://piekielni.pl/65100#comment_755674
Czy wyobrażacie sobie że można nie kochać własnego dziecka?
To nadal temat tabu wśród matek, ale patrząc na fora to tych kobiet jest coraz więcej. Chciałabym wam trochę przybliżyć ten temat.
Moja mama pochodzi z wielodzietnej rodziny mieszkającej na wsi w pobliżu Wrocławia. Była najstarsza z rodzeństwa, co oznaczało opiekę nad młodszymi dziećmi, z których każde miało innego tatusia. Patrząc na nią z tej perspektywy, mogę zrozumieć dlaczego nie lubi dzieci. Mając 18 lat wyjechała ze swojej wsi do miasta szukać lepszego życia. Spotkała mojego ojca, faceta starszego od niej o 11 lat z którym niestety bardzo szybko zaszła w ciążę. Mogę sobie tylko wyobrazić jej szok kiedy odbierała wyniki badań. Fakt, mogła się lepiej zabezpieczyć przed ciążą, ale co się stało to się nie odstanie. W szpitalu nie zostawiła mnie tylko ze względu na rodzinę ojca no i samego ojca również. Nie kochała mnie to pewne i nie kocha nadal. Nigdy mnie nie przytuliła ani nie powiedziała chociaż ciepłego słowa pod moim adresem. Byłam zadbana, najedzona i miałam wszystko co powinno mieć dziecko poza matczyną miłością. Cały czas żyłam w przeświadczeniu że jestem jej kulą u nogi zwłaszcza, że mój ojciec okazał się zwykłym alkoholikiem od którego moja matka nie mogła się przeze mnie uwolnić. Odetchnęła z ulga kiedy umarł. Jednak nadal byłam ja 10 letnia dziewczynka którą trzeba ze sobą gdzieś zabrać a nie zaczynać życie od nowa. To był dla niej cios w plecy po którym praktycznie przestała się do mnie odzywać, no chyba że musiała. Znalazła sobie młodszego faceta z własnym mieszkaniem który mnie „tolerował”. Ale zaś lubił zajrzeć do kieliszka. Mając 16 lat uciekałam z domu na całe tygodnie a moja matka nawet nie pytała gdzie byłam, nie zgłaszała na policję, nie robiła kompletnie nic. Wracałam pijana i naćpana po dyskotekach a jej to nie obchodziło. Kiedy skończyłam 18 lat wyprowadziłam się do chłopaka to jej ulżyło i prawie nie utrzymywała ze mną kontaktów.
Przysięgłam sobie, że ja nie będę mieć dzieci choćby nie wiem co. Mój już wtedy narzeczony w pełni mnie popierał ponieważ tak jak ja nie przepadał za dziećmi. Żeby uniknąć niechcianej ciąży miałam założoną spiralę. Niestety stało się coś czego bałam się najbardziej. Podczas wizyty kontrolnej u ginekologa okazało się że jestem w ciąży i to w trzecim miesiącu. Nie zauważyłam niczego, gdyż nadal miałam okres. Załamałam się. Zadzwoniłam do narzeczonego i powiedziałam mu co się dowiedziałam. Był w szoku, od razu się rozłączył. Do domu przyszedł pijany pytał czy będziemy usuwać czy oddamy w szpitalu. Razem uzgodniliśmy że po prostu zostawimy dziecko i będziemy żyć jakby nigdy go nie było bo skrobanki raczej już żaden ginekolog się nie podejmie. Był to dokładnie 15 tydzień ciąży pamiętam jak dziś wydruk USG. O ciąży dowiedziała się jego rodzina i nachodziła nas dzień w dzień żeby namówić nas do zmiany zdania. Pierwszy pękł mój facet, potem ja trochę zmiękłam i postanowiliśmy chociaż spróbować być rodziną. Pracowałam prawie do końca ciąży licząc, że może mi się jednak uda nie donosić ciąży, ale mój syn urodził się w terminie. Zdrowy i duży, miał ponad cztery kilo i rodziłam go jakieś 12 godzin. Kiedy położna położyła mi go na brzuchu, poczułam obrzydzenie. Był paskudny, taki brzydki i pomarszczony. Kiedy podawali mi go do karmienia powiedziałam że na pewno nie przyłożę go do piersi. Od początku jadł z butelki. Pamiętam ze prawie nie płakał jak był niemowlakiem. W domu czekało na niego tylko łóżeczko i z dwa ciuszki które dostałam w prezencie od koleżanki. Mój facet nawet nie chciał brać go na ręce więc ja go karmiłam i przebierałam. Kupiliśmy wózek i inne niezbędne rzeczy a czas leciał. Młody miał prawie pół roku a ja nie umiałam się do niego przekonać. Jak płakał po karmieniu to się na niego darłam że jest przebrany i nakarmiony więc powinien się zamknąć. Nie umiem go kochać, ale za każdym razem kiedy decyduje się go oddać rodzinka faceta znajduje milion powodów dlaczego nie mam tego robić. A to wstyd przed sąsiadami a to daj sobie czas zobaczysz a to a tamto. Czasem mi go szkoda jak wyciąga ręce bo chciałby po prostu na rączki , ale ja nie umiem go wziąć od tak. Teraz ma trzy lata i wszystko o czym może marzyć dzieciak w jego wieku. Poza miłością rodziców. Czasem ojciec usiądzie i się z nim chwile pobawi. Żałuje,że będzie miał tak okropne życie jak ja, że go nie oddałam albo że w ogóle się urodził. Historia zatoczyła koło
Offline
Napisała (łoesu) Kasiek95043763142836507358 pod numerem 65210 http://piekielni.pl/65210#comment_757224
Historia http://piekielni.pl/65020 przypomniała mi pewien niezwykle nieprzyjemny incydent z mojego życia. Incydent na tyle przykry, że do tej pory co najmniej raz w tygodniu zapobiegawczo wpisuję swój numer telefonu w Google celem upewnienia się, że nie znajdę go w jakimś ogłoszeniu o tematyce stosunkowo specyficznej.
Zaczęło się chyba od natrętnego telefonu, który wyrwał mnie ze snu w okolicach piątej rano. Będąc jeszcze w stanie otępienia odebrałam połączenie bez patrzenia na wyświetlacz. Już po chwili obudziłam się jednak całkowicie, bowiem po drugiej stronie słuchawki jakiś napalony homoseksualista najpierw zaproponował mi spotkanie w celach „towarzyskich” (czyli „możesz mi obciągnąć”), zaś później wytknął mi, że nie jestem mężczyzną. Zamurowało mnie i jedyną moją reakcją było naciśnięcie czerwonej słuchawki. Miałam pewność, że to pomyłka. Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna.
Przez kolejne dwa dni mój telefon ciągle dzwonił. Połączenia z zastrzeżonych numerów odrzucałam, smsy były rzadsze, lecz po niedługim czasie zaczęłam usuwać je bez czytania. Cóż więcej mogło zrobić nastoletnie wówczas i głupie dziewczę? Na policję nie chciałam iść, żeby nie martwić starszych i schorowanych rodziców, a że sytuacja zdawała się pogarszać z każdą godziną (jak i mój stan psychiczny), postanowiłam, że tak dłużej być nie może i coś trzeba zrobić. Gdy przyszedł kolejny sms, wytłumaczyłam nadawcy sytuację i zapytałam, skąd ma ten numer. Facet okazał się na tyle litościwy, że nadesłał mi elaborat brzmiący mniej więcej „internet” i zaniechał dalszego pisania. Komuter poszedł więc w ruch i po wpisaniu mojego numeru w Google wyświetliła mi się strona z ogłoszeniami o nieskromnej treści. Z konkretnego ogłodzenia dowiedziałam się, że jestem przystojnym facetem i błagam o seks grupowy z osobami o dowolnej orientacji. Cóż… Do tej pory jestem pewna, że mój numer nie znalazł się w tym ogłoszeniu przez pomyłkę. Przeglądając treść anonsu i nick osoby, która je wystawiła, na myśl nasuwał mi się pewien dawny „znajomy”, który chyba nie mógł znieść tego, że mnie do siebie zraził wystarczająco, bym zaniechała wszelakich kontaktów z nim.
Wiedząc, że przez umowę zawartą ze znaną siecią komórkową nie mogę pozbyć się karty, a co za tym idzie, zmienić numeru, postanowiłam zawierzyć wszystko blokadzie obcych połączeń. Ogłoszenia nie dało się zdjąć z Internetu, administrator strony stanowczo odmawiał współpracy zasłaniając się całą litanią artykułów prawnych, więc wydawało mi się to najlepszym wyjściem. System okazał się na tyle sprawny, że mi pozostawało jedynie usuwanie pierdylionów niepoprawnych smsów.
Po paru tygodniach czarna lista w telefonie przestała być konieczna, bowiem nie było już więcej ani niechcianych połączeń, ani też smsów. Ogłoszenie przedawniło się, zostało zarchiwizowane i ostatecznie zniknęło na wieki wieków. Mi zostało jedynie paranoiczne wstukiwanie swojego numeru w wyszukiwarkę i parę nerwowych tików. W wakacje z całej sytuacji wyżaliłam się kuzynowi, który w przypływie dobrej woli zgłosił chęć wymienia się kartami. Jako że sam miał problem z natrętnymi znajomymi, z którymi chciał zerwać kontakt, doszliśmy do wniosku, że to świetny pomysł. Poczułam się nieco pewniej, znajomi kuzyna przestali dzwonić po paru dniach, gdy za każdym razem słyszeli w słuchawce damski głos.
Do tej pory jest spokój. Nowy numer daje mi pewne poczucie bezpieczeństwa, tym bardziej, że zna go tylko moja najbliższa rodzina. Gdyby sytuacja zdarzyła mi się teraz, z pewnością w pierwszej kolejności poszłabym na policję. Żałuję, że nie zrobiłam tego wtedy wystraszona wizją wystraszonej mamy płaczącej po nocach i zmuszonej do chodzenia ze mną po różnorakich instytucjach(to dość wrażliwa osoba, bojąca się świata i chorująca na serce). Mam nadzieję, że już nigdy nie znajdę swojego numeru w jakimś ogłoszeniu wiszącym na stronie o tematyce erotycznej.
Offline
O, inny kwiatek: http://piekielni.pl/65207
Moje wątpliwości budzi tu wiele rzeczy. Od tego, że w "4 klasie podstawówki" autorka nosiła już biustonosz (niezłe hormony dają 10-latkom), poprzez "strzelanie ze stanika" zostawiające "czerwoną krechę na plecach" (a noszę stanik, jakby nie patrzeć, bardzo dopasowany i pancerny, wiem, co mówię), stwierdzenie, że "Początkowo to nie ja byłam celem tej zabawy" (bo we wspomnianej przez autorkę 5-6 klasie każda dziewczynka już nosi biustonosz, prawda?), aż po clue tekstu:
"łapał mnie po prostu za piersi (bezczelnie całą dłonią) i udawał, że ustawia kanał radiowy przekręcając gałki... Trwało to jakieś trzy lata niemal codziennego strzelania ze stanika lub łapania za piersi... nauczyciele kompletnie nie reagowali. "
Co?
CO?
Przez trzy lata (5, 6 klasa + 1 gimnazjum?) dorośli ludzie pozwalali gówniarzowi łapać za piersi dziewczynę, publicznie. Jej koledzy i koleżanki nie strzelili mu w pysk. Jej rodzice - nie strzelili mu w pysk. Ona sama nie strzeliła mu w pysk, za to dała przywalić sobie i nikt nie reagował w sumie. A nauczyciele może jeszcze klaskali? Serio, wydaje mi się to co najmniej naciągane. A, jest o tym fragment - robił to, "pomimo, że nauczyciel/ka stał trzymając mu rękę na ramieniu". Aha.
Ogólnie taka mocna ściema
Offline
Aaaa wiesz- akurat z tym biustonoszem to nie tak do końca, bo pamiętam, że moja dobra koleżanka też już w podstawówce biustonosz nosiła, bo- co tu owijać w bawełnę, natura obdarzyła ją aż nadto hojnie, jak na jej wiek.
Za to cała reszta... "W malinowym chróśniaku..."
3 lata, dzień w dzień dziewczyna albo była łapana publicznie za cycki, albo strzelano jej ze stanika... i nic. To, że "koledzy z klasy" nie reagowali jestem jeszcze w stanie zrozumieć ("oo, ale fajnie, będzie na co popatrzeć!"). "Koleżanki" też ("nic nie powiem, bo jeszcze do mnie się doczepi"). Nauczyciele nie reagowali, choć za taki numer powinni dostać wilczy bilet (chyba, że sami lubili sobie popatrzeć, na co ewidentnie wskazuje ten fragment "pomimo, że nauczyciel/ka stał trzymając mu rękę na ramieniu"; nie wiem- szkoła zrzeszająca belfrów-pedofilów czy jak?).
Ale to. RODZICE NIE REAGOWALI. Tu już nie wytrzymałem. Ku*wa... co? 3 lata i ani rodzice się nie zorientowali, że zachowanie dziewczyny się zmieniło, albo mieli to w dupiu, ani też sama dziewczyna doszła do wniosku, że się nie przyzna rodzicom, że w szkole takie ekscesy się wyrabiają. Nie no, świetnie. Dbanie o własny osobisty interes jak cholera. Za to wylewać żale po latach w internecie- pewnie.
Abstrahując od tematu- znam charakter mojego taty. Jest dość konkretny, nie ma tam miejsca na ugrzecznianie. Powiem tak- gdybym był dziewczyną i mój ojciec dowiedział się o tym, to bez pardonu wpadłby na lekcje i nie zważając na wrzaski i oburzenie nauczyciela, mordą tego gówniarza przetarłby szkolny korytarz i schody i żadna siła by go przed udzieleniem tej lekcji nie powstrzymała. A i dzieciak by się nauczył, że następnym razem, zanim takie posrane pomysły zacznie uskuteczniać fajnie by się było zastanowić, czy skutki nie będą zbyt bolesne. Ale hej- mamy erę bezstresowego wychowania, teraz za krzywe spojrzenie na ucznia można zgarnąć naganę, bo "znęcanie się", a gówniarzenia może nauczycielowi wsadzić kosz na głowę i "jest spoko".
Offline
Grzesznik
Mong no już chyba tak bezkarnie kosza na glowe nie moze bo nauczyciele są wciągnięci na listę funkcjonariuszy publicznych?
Offline
mongol13 napisał:
Aaaa wiesz- akurat z tym biustonoszem to nie tak do końca, bo pamiętam, że moja dobra koleżanka też już w podstawówce biustonosz nosiła, bo- co tu owijać w bawełnę, natura obdarzyła ją aż nadto hojnie, jak na jej wiek.
Znam ten ból, ja pierwszą zbroję przybrałam w 6. klasie. Jednak biologia ma swoje prawa i 10-latce może co najwyżej kiełkować małe wybrzuszenie - piersi zaczynają rosnąć, gdy uaktywniają się jajniki. Z naciskiem na zaczynanie. Wali to ściemą, bo w tym wieku piersi mogą mieć co najwyżej dziewczynki z chorobami hormonalnymi i podobnej urody.
Offline
ACHTUNG! UWAGA! Musk i oczy bolo po przeczytaniu tworu nr 65225 autorstwa Dailiv (http://piekielni.pl/65225#comment_757687)
Witam jestem tu nowa i od razu chcialabym przedstawic cos tak piekielnego jak niestety
TESCIOWA
przepraszam za brak polskich znakow ale pisze z zagranicy i
nie mam polskich znakow.
Oto sie pojawilo na moim horyzacie ktos wlasnie taki jak tesciowa
kobieta blizej 60 ale jakze sprytna i wyrachowana no poprostu Goebbells w kiecce( czyli minister propagandy) co w niej takiego piekielnego powiecie, ano potrafi powieziec mojemu ze ja uderzylam a najlepsze w tym jest to ze nawet w tym dniu jej nie widzialam ani przez wczesniejsze dni w ktorych niby mialam to zrobic.
Potrafi nagadac mojemu ze sie za pszeproszeniem k...wie i daje wszystkim , lubi tez opowiadac rodzinie ze mojemu nie gotuje i musi jesc u niej bo taki pokrzywdzony jest ze choduje dzi..ke ktora nawet wode na herbate spali( codziennie jest co innego na obiad)ostatnio przegiela, bo stwierdzila jak sie na obiad wprosila ze jej synus cudny obiadek zrobil. W momecie gdy sie owiedziala za to ja robilam wala talerzem o sciane i wyszla.
Offline
Jeszcze ten 'problem pierwszego świata', brak polskich znaków, przecinkową ucztę i ogólną niemotę umysłową bym podarował, ale za to:
>>choduje
i to:
>>Goebbells
...
Spoiler:
Offline