Gość
Tak mi się dziś przypomniało.
Po pamiętnym wypadku z Łodzi, w którym zginęły dwie osoby, policja zapowiadała kontrole w każdy weekend. Taką cykliczną akcję, co weekend w innym miejscu miasta.
Pierwsza akcja z udziałem mediów - zablokowany dojazd do dużego osiedla. Sprawdzany każdy samochód, te uciekające w boczne uliczki szczególnie dokładnie. W kilka godzin odebranych kilka prawek i kilkadziesiąt mandatów...
I na zapowiedziach się skończyło... akcji więcej nie powtórzono - a efekty przecież były.
Co do kwestii zawiasów, zgadzam się z Temem - jest jednak wielu ludzi, dla których taka kara jest wychowawcza albo którzy mieliby siedzieć przez upierdliwość innych ludzi (nadinterpretację przepisów).
Archeoziele napisał:
A dziecko? No cóż... będę okrutna. Ale może to i lepiej, że nie przeżyło.Uniknęło FAS-u, dorastania w chlewie i pewnie stoczenia się na dno.
Tak samo pomyślałem, kiedy dowiedziałem się o okolicznościach. W ogóle uważam, że w sytuacji, kiedy do mojego samochodu podchodzi banda z kijami, powinienem mieć prawo wyjąć pistolet i co najmniej ich odstraszyć.
Muszę się zgodzić z Kominkiem:
Kominek.in napisał:
6 ofiar. To całkiem niezły wynik. Robi wrażenie. Pewnie dlatego nagle tłum zaczął się oburzać, że prawo jest złe i trzeba zaostrzyć kary dla siadających za kierownicą po kielichu. Ten sam tłum nie dalej jak parę miesięcy temu bił brawo politykom, którzy złagodzili karanie pijanych rowerzystów. Rozumiem, że to nie to samo? Gówno prawda. Albo jesteś debilem i prowadzisz po pijanemu albo nim nie jesteś i nie wsiądziesz ani na rower, ani do czołgu. Liberalizacja prawa dot. rowerzystów jest głupotą, bo wspomaga społeczne przyzwolenie na jazdę po pijaku.
Najpierw liberalizujemy prawo, a potem płaczemy, że jest przyzwolenie. Ale głównie chodzi o mentalność - jeśli byś nie wsiadł za kółko po kieliszku, to nieważne czy karą są zawiasy, czy kulka w łeb na miejscu.
Swoją drogą, Clarkson pisał w jednym felietonie, że on pozwoliłby jeździć pijanym, pod dwoma warunkami - żółte migające światło na dachu i ograniczenie prędkości do 20 km/h. W ten sposób każdy wie, że ma do czynienia z pijanym kierowcą, a prędkość jest tak mała, że albo zdąży się uciec, albo jak pijak się rozbije, to większej krzywdy sobie nie zrobi. Policja łapie pijanego bez światła albo przy przekroczeniu prędkości - kulka w głowę.
Ostatnio edytowany przez Mahmurluk (2014-01-05 14:49:22)
Offline
Pupilek Lucyfera
Rowerzysta, nieważne ile ma promili, raczej 70 na godzinę nie wyciągnie. I sześciu osób nie zabije. Polskie więzienia są przepełnione, a spory odsetek więźniów siedzi za bzdury- 2 skręty, kierowanie rowerem pod wpływem etc. Nie ma sensu takich ludzi zamykać. To tylko generuje koszty. Lepiej dowalać grzywny, a jak nie ma jak spłacić, roboty społeczne.
Offline
Archeoziele napisał:
Rowerzysta, nieważne ile ma promili, raczej 70 na godzinę nie wyciągnie. I sześciu osób nie zabije. Polskie więzienia są przepełnione, a spory odsetek więźniów siedzi za bzdury- 2 skręty, kierowanie rowerem pod wpływem etc. Nie ma sensu takich ludzi zamykać. To tylko generuje koszty. Lepiej dowalać grzywny, a jak nie ma jak spłacić, roboty społeczne.
to co w takim razie zrobić, gdy rowerzyście za kierowanie pod wpływem dowalają grzywnę, a ten jej nie spłaca? owszem można wysyłać wezwania do zapłaty, ale on może je zignorować. można skierować do egzekucji komorniczej, ale jeśli ukarany nie posiada majątku to g.wno to da, i jeszcze koszty komornika dochodzą. można zamienić grzywnę na prace społeczne, a ukarany może to mieć w d.pie i się nie zgłosić, ani do kuratora, ani do miejsca wykonania kary. zostaje zamiana na odsiadkę. ale wtedy taki ktoś może się nie zgłosić. więc wystawia się nakaz doprowadzenia i policja jedzie do domciu po delikwenta, który akurat wtedy sobie wyszedł nie wiadomo gdzie. i tak z trzy-cztery razy. i nakaz wraca do sądu. wtedy wystawia się list gończy. ale "jaśnie pan" sobie urządzi rundkę po krewnych w całym kraju albo spierdzieli za granicę. A CZAS LECI. ostatecznie nastąpi przedawnienie/umorzenie. pan się wymigał.
nie mówię, że każdy tak robi, ale widziałam trochę takich przypadków. nie uznaję grzywny za odpowiedni sposób karania. zwłaszcza jeśli taki osobnik dostaje cho.era wie którą grzywnę z kolei.
z kolei roboty społeczne... te zasądza się zazwyczaj wtedy, gdy obwiniony oświadcza niemożność zapłaty grzywny, jednocześnie oświadczając chęć odpracowania kary.
tyle ode mnie.
Offline
Pupilek Lucyfera
Grzywnę faktycznie ciężko wyegzekwować. Zwłaszcza że sporo nawalonych rowerzystów to ludzie pokroju pana Mietka, rencisty z Orszymowa. Ale na roboty społeczne jest metoda. Nie stawia się? Za fraki i doprowadzić. Mimo wszystko i tak taniej wychodzi niż pobyt w więzieniu. Bo ta impreza kosztuje ok. 2500 zł miesięcznie.
Offline
Archeoziele napisał:
Ale na roboty społeczne jest metoda. Nie stawia się? Za fraki i doprowadzić. Mimo wszystko i tak taniej wychodzi niż pobyt w więzieniu. Bo ta impreza kosztuje ok. 2500 zł miesięcznie.
Na roboty społeczne się nie doprowadza. a dlaczego? bo ZA KAŻDYM RAZEM trzeba by wydać nakaz doprowadzenia. a ten podpisuje sędzia po zaznajomieniu się z sytuacją i na wniosek kuratora (tu się mogę mylić).
przyjmijmy, że pan ma 20 godzin do odpracowania. minimum trzy razy policja musiałaby go doprowadzić. czyli trzy postanowienia, trzy razy radiowóz podjeżdża pod chałupę Mietka, albo zbiera go spod sklepu. chyba że go nie zastaną tam gdzie zwykle Mietek bywa. czas i pieniądze idą w ..... . poza tym, nikt nie będzie pilnował, czy w/w odpracuje w ciągu dnia osiem czy tylko jedną godzinę. ale okej, można ustanowić nadzór kuratorski (dodatkowe koszty). ale kuratorka o posturze zagłodzonego kurczaka raczej nie przeszkodzi panu w opuszczeniu 'miejsca pracy'. tak, można ustanowić nadzór policyjny, czyli ustalić posiedzenie i wydać postanowienie. ale wtedy brakło by nam policji do nadzorowania tych wszystkich Mietków, więc się tego nie stosuje.
Offline
Zehel napisał:
ale kuratorka o posturze zagłodzonego kurczaka raczej nie przeszkodzi panu w opuszczeniu 'miejsca pracy'. tak, można ustanowić nadzór policyjny
Sprawę załatwiłaby bransoletka na nogę z GPSem i opcją porażania prądem po wyjściu z określonej strefy. Ale zaraz obrońcy praw człowieka zgotowaliby g~wnoburzę.
Offline
Bluszcz
Rowerzyści mniej szkodliwi? Litości. Jeśli taki dureń zamiast wpieprzyć się do rowu wyjedzie przed maskę kierowcy jadącemu 70-90 na godzinę, to również może się to skończyć śmiercią 6 osób. Tak samo pijany kierowca może po prostu wjechać w drzewo i uszkodzić tylko siebie. Nie ma reguły.
Grzywny wydają się niezłym pomysłem, ale aby system działał sprawnie potrzeba współpracy z firmami zajmującymi się ściąganiem zadłużenia. Jeśli zaś chodzi o odpracowanie, to przymus moim zdaniem jest zbędny. Skoro pan Mietek zadeklaruje chęć odpracowania i będzie się uchylał- trudno, uznajemy, że jednak woli zapłacić. Albo spotkać się z komornikiem.
Offline
Pupilek Lucyfera
Patrząc na statystyki policyjne, w wypadkach z winy rowerzystów ginie nieporównanie mniej ludzi, niż w tych powodowanych przez kierowców aut. I zazwyczaj jedyną ofiarą jest sam rowerzysta.
Zehel, prawo zawsze można uprościć, tak, żeby doprowadzenie delikwenta na roboty nie wymagało nakazu.
Offline
Archeo, jak można uprościć coś czego nie da się uprościć? skąd taka policja ma wiedzieć że kogoś trzeba doprowadzić? muszą dostać nakaz na piśmie. w końcu sąd i policja to dwie różne instytucje i wszelka współpraca między nimi powinna, jeśli nie musi, być udokumentowana.
Offline
Pupilek Lucyfera
Roboty społeczne ktoś musi nadzorować. Jakiś główny miotłowy, czy coś. Wystarczy, że będzie miał informację, że obywatel taki a taki ma do odpracowania x godzin w dniach a,b i c. Obywatel się nie stawia, pan miotłowy dzwoni na policję, a policja robi wjazd na chatę.
Offline
po pierwsze, przy pracach społecznych ustala się tylko liczbę godzin do odpracowania i zakład, w którym ma je odpracować. a to, kiedy i ile danego dnia, ustala sobie sam ukarany.
po drugie, jakie "główny miotłowy" musiałby mieć nie wiadomo jakie uprawnienia, żeby ot tak dzwonić na policję i kazać sobie danego człeka doprowadzić.
Offline
Pupilek Lucyfera
Obie te rzeczy można zmienić. Niech ukarany od razu określi, kiedy będzie pracował. A uprawnienia głównego miotłowego nie muszą być wcale takie wielkie. Mniej więcej takie, jakie ma pani z MOPS-u.
Offline