Pupilek Lucyfera
Pani ma w głowie trochę niepoukładane.
Swoją drogą- strasznie smętny ten katolicyzm. Nic tylko cierpienie, płacz i zgrzytanie zębami.
Offline
No nie? Gdzie indziej sporą część rocznic (nie mówię tu akurat o Smoleńsku) traktuje się jak święto radosne, można powiedzieć, że oddaje się zasłużonym hołd dziękując im, że teraz można być szczęśliwym, wyprawia się jakiś radosny pochód, imprezę i się da. U nas? Niet, nic z tych przeczy. Brakuje tylko zawodowych płaczek i samobiczujących się w akcie pokuty, przepraszających za to, że mamy czelność żyć Bo w końcu jak jakieś święto to ma modłę żałoby stulecia- wszystko patetyczne do granic (nie)możliwości, pełno nadętych przemówień oficjeli, a to wszystko we współpracy z klerem, który też dorzuca do tego interesu swoje trzy grosze.
I tak się to "kultywuje" z pokolenia na pokolenie. Starsi nie pozwolą robić nic inaczej, bo "kiedyś było tak i tak to ma zostać", potem młody dorasta, przesiąka tym szambem i przekazuje dalej. Powiedz tylko, że święto powinno być obchodzone uroczyście, z poszanowaniem zasad dobrego smaku- to prawda, ale radośnie, a nie tak, że człowiek ma się ochotę powiesić. Tylko spróbuj to powiedzieć, to zaraz pełno jakichś skamielin na ciebie naskoczy, że młody gówniarz, że zero poszanowania dla "kultury i tradycji" (no jeśli za kulturę i tradycję brać coś takiego to ja się z tego cyrku oficjalnie wypisuję), że to obraza dla poległych, że to bezczeszczenie ich ofiary, skandal, granda i koniec świata... Ogólnie wrzaski, jakbym za przeproszeniem publicznie nasrał na czyjś grób
Ja tego szczerze nie rozumiem- czemu wg tych pokręconych wariatów nie można obchodzić święta szczęśliwie? Czemu to wszystko zawsze musi być depresyjne? Czemu nikt tego nie próbuje zmienić, tylko dalej to ciągnie? Ja wiem, że komuś kiedyś kij do tyłka włożyli i teraz "Polska mesjaszem narodów", "mesjanizm" i "martyrologia" to na każdym kroku... ale może czas na zmiany?
BTW odnośnie artykułu- ta pani nie ma "trochę" niepoukładane. Ona ma mocno niepoukładane- słowem burdel w wirówce grawitacyjnej. Gdyby była taką wielką katoliczką, za jaką się podaje, to wiedziałaby, że to, co powiedziała na początku kwalifikuje ją do wizyty egzorcysty. "mam na imię milion, bo cierpię za miliony." Gdyby ktoś nie skojarzył o co mi biega:
Ewangelia św. Marka
6 Skoro z daleka ujrzał Jezusa przybiegł, oddał Mu pokłon
7 i krzyczał wniebogłosy: «Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie!».
8 Powiedział mu bowiem: «Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka».
9 I zapytał go: «Jak ci na imię?» Odpowiedział Mu: «Na imię mi "Legion", bo nas jest wielu».
Offline
Wiesz mongu, jej się zwyczajnie popieprzyło z cierpieniem katuszy za milijony. Ja w niej widzę typowy zapał neofity - mówiła, że odnalazła religię dopiero 30 lat temu i przyjęła chrzest jako dorosła osoba. No i teraz świętsza od papieża, bierze na siebie cierpienie i w ogóle kontakt z centralą odbywa się głównie przez nią.
Offline
Pupilek Lucyfera
Nie zgodzę się z tym, że starsi nie chcą obchodzić radośnie świąt. Przynajmniej nie wszyscy. Rok 2010- 600 rocznica bitwy pod Grunwaldem. To może nie święto narodowe, ale wydarzenie bardzo ważne w naszej państwowości. Na polach Grunwaldzkich tłumy- starzy, młodzi, bardzo młodzi. Wszyscy się bawią, oglądają walki. Ale była część oficjalna- z udziałem prezydenta. Makabra. Już pomijając fakt, że część oficjalna wyglądała jak zwykle- nudne przemówienia, złożenie wieńców i apel poległych. Jednak najgorzej wspominamy to, jak prezydent i jego urzędnicy potraktowali nas- rekonstruktorów. Zostaliśmy zamknięci jak bydło w obozach. Nie mogliśmy nawet wyjść żeby prysznice wziąć, bo na zewnątrz stały. Bo kwestie bezpieczeństwa. A pan prezydent nawet się nie pofatygował. Odwalił co miał odwalić i zmył się do Warszawy. Wstyd. Zwłaszcza że była tam też pani prezydent Litwy. Ona po części oficjalnej poszła do obozu Litwinów. Porozmawiała z nimi, posiedziała w terenie.
Offline